Kiedyś Opatrzność uśmiechnęła się i spojrzała na brzeg morza. Po wielu, wielu latach, pośród rosnącego tu lasu narodziła się wieś (a potem miasto). Miejsce to obdarowane już na początku, wciąż otrzymywało nowe dary.
Przyroda zadbała o dobór drzew, jakie wyrosły w tutejszym lesie. A przecież oprócz drzew znalazły się tu również trawy, rośliny zielne i krzewy. Pomiędzy roślinnością znalazły się miejsca życia dla owadów, płazów, ptaków i ssaków.
Szumiał wiatr i z oddali fale morza. Słońce uśmiechało się z wysoka, a deszcze obdarowywały ziemię wodą.
Kiedyś, kilka tysięcy lat temu - przyszedł tu człowiek.
Zamieszkał pośród lasu.
Uczył się od przyrody, a ona dawała mu życie.
Opatrzność nadal uśmiechała się do tej ziemi.
I choć ślady po nim zatarł czas widoczne one wciąż były dla tych, którzy chcieli patrzeć.
Ludzie nauczyli się korzystać również z darów morza.
Wiele razy i z różnych stron przybywali tutaj różni goście.
Niektórzy z nich mieli złe zamiary i śmiercionośne narzędzia w rękach, inni znaleźli się tutaj, aby rozwijać i budować.
Przez te wszystkie lata las się kurczył.
Żywi potrzebowali miejsca na zamieszkanie! Miejsce się znajdowało.
Ludziom potrzebne było drewno - było, więc i drewno.
Tych, co umierali należało oddać ziemi. Byli, więc oddawani.
Opatrzność przyglądała się temu. Potem czas się zmienił po raz kolejny.
W pierwszych dniach okrutnego czasu zabijania śmiercionośnej wojny -także i w tym lesie trwały walki.
Ich ślady widoczne są w ziemi i w pniach drzew.
Komu jednak chce się to oglądać?
I przyszły ostatnie dziesięciolecia.
Pośród lasu pojawił się dodatkowo park i cmentarz.
Wokół rozwinęły się osiedla.
Nadal pośród drzew żyła przyroda i trwała historia.
Jakiś czas temu, ktoś próbował zbudować tutaj przystanki kultury i filozofii przyrody.
Mogłyby one mieć znaczenie, gdyby zamysły twórców chcieli zrozumieć mieszkańcy i gospodarze miasta. Nie chcieli. Dla pierwszych lasopark stał się miejscem, gdzie można bez opłat wyrzucać śmiecie i wycinać drewno. Miejscem, gdzie można nie przestrzegać żadnych zasad. A przyrodę można było biczować do woli
Dla drugich była to cenna, w przeliczeniu na pieniądze, a przecież niezagospodarowana przestrzeń. Będąc `dobrym gospodarzem` nie można było spokojnie patrzeć na te ary przestrzeni zdziczałe i nieprzynoszące dochodów. Przecież liczy się tylko chwila obecna.
Trudno dzisiaj powiedzieć, w jakich warunkach zapadła decyzja, aby zacząć zabijać rosnące tutaj drzewa. Paradoks tej decyzji polegał na tym, że żywe miejsca i leśne przestrzenie należało zabić, aby dać przestrzeń dla tych ludzi, którzy czekają w kolejce na śmierć! Czy ktoś zapytał ich o zdanie? Czy ktoś zapytał o zdanie młodych mieszkańców otaczających osiedli o to, jak im się podoba zabicie prawie 1 ha lasu, drzew, krzewów, miejsc życia zwierząt w środku miasta?
Wykonanie wyroku się rozpoczęło. Opatrzność nadal patrzy. Ona tez wyda swój wyrok! (Miasto Puck ma trzy cmentarze. Miasto Gdynia ma nowy cmentarz komunalny w Kosakowie. Tutaj nie było możliwa lokalizacja nowego cmentarza przy Drodze Chłapowskiej!. Za daleko i za drogo! Komu by się zresztą chciało tak daleko chodzić? A w środku letniskowego miasta żadnego lasu, ani parku nie potrzeba.!...)
Skoro można było najpierw wydać skazanego na biczowanie to następna w kolejce stała już śmierć. Skąd my znamy taką kolejność?
Wiemy, kto wtedy o tym decydował: Sanhedryn, arcykapłani i Namiestnik świeckiej władzy!!! Choć różni aktorzy odgrywają swoje role i skala oraz treść dramatu jest może inna przecież historia się powtarza. A widzowie przyglądają się, w większości drzemiąc.
Seans nudny.
Szkoda było tych pieniędzy na bilet. Znowu kiedyś zabrzmi chichot historii, ale dobrze zabite drzewa będą żyć już tylko w pamięci nielicznych. Wybaczcie Czytelnicy to taki mój prywatny lament. Szkoda, że tylko ja go rozpocząłem. Ale myślę, że mnie nie ukamienujecie. (?)
napisała: wirtjo01
Wirtjo01